Decyzja o eutanazji pupila spoczywa na opiekunach, dlatego w ramach Akademii Esthima wyjaśniamy, z czym się wiąże i jak odpowiednio przygotować się do tej procedury. Opieka nad zwierzętami towarzyszącymi. Wraz z rozwojem medycyny weterynaryjnej zwierzęta towarzyszące żyją coraz dłużej, często dożywając starości.
Problem nadmiernego błyszczenia się skóry, najczęściej nasila się latem. Jeśli jesteś właścicielką cery tłustej, możliwe, że zmagasz się z problemem przez cały rok. Jeśli podejmujesz liczne próby zmatowienia cery, przy okazji możesz pogorszyć jej stan, nadmiernie ją przesuszając.
Z toho původního nápadu Perfetti sconosciuti vznikla nečekaná série jazykových verzí a zároveň kulturních adaptací. Zatím můžu srovnávat jen německou a česko-slovenskou verzi a ta naše záležitost Známí neznámí je taková klasická Čechárna, směska populárních herců, zbytečné tlačení na pilu tím, že se to celé odehrává na Silvestra, a bohužel celek je
Ubóstwo niepozwalające na godne życie ma rzekomo kwalifikować do eutanazji w Kanadzie - twierdzą internauci. Ten przekaz powstał po zmanipulowaniu prawdziwych historii. Dostęp do eutanazji jest w Kanadzie wciąż obwarowany szeregiem warunków.
Znam to z eutanazji. JustMe. 1 . @kurwiszon Citi potrafi wciągnąć na parę dni - znam to z autopsji . Antydepresant. 3 . @kurwiszon
MARIA MOWI, czyli podcast na wesoło podcast on demand - Hejka, jestem Maria i witam w moim podcaście na wesoło! Obecnie jestem na Erasmusie we Francji, a oprócz tego dużo podróżuję. Wyrusz razem ze mną na crazy przygodę, gdzie dowiesz się jak taniej i lepiej planować wycieczki, jak wygląda życie w stolicy
. Eutanazja w polskich szpitalach istnieje. Ten nagrodzony Grand Press artykuł opisuje, jak to wyglądało kilkanaście lat temu. Artykuł ukazał się w tygodniku POLITYKA w listopadzie 2000 r. Patykiem trzymanym w ustach raz po raz wystukuje na komputerze literę „b”. Błagam, błagam. Prosi o śmierć. Wie, że prosi daremnie. Może właśnie dlatego? Bo ilekroć ktoś obcy podchodzi do łóżka i manipuluje przy kroplówce, żona widzi w jego oczach strach. Są jednak tacy, którzy proszą o śmierć. Naprawdę i wytrwale, jak skazańcy o łaskę. Jeśli nie mogą mówić, buczą, mrugają oczyma, używają systemu znaków, który zna i może „przetłumaczyć” opiekun. Eutanazja w polskich szpitalach istnieje i polega na odstąpieniu od uprawianej terapii, gdy wiadomo, że pacjent niedługo i tak umrze. Choć strach przed posądzeniem o eutanazję powstrzymuje wielu lekarzy przed podejmowaniem racjonalnych decyzji. Pozostaje problem, co mają robić ludzie bardzo cierpiący, przewlekle chorzy, którzy nie stoją na progu śmierci, ale którzy dłużej żyć nie chcą. A., znany niegdyś dziennikarz, cierpi na chorobę Lou Gehriga. Stracił władzę w rękach i nogach. Robi pod siebie. Nie mówi. Z coraz większym bólem łapie powietrze – coś takiego czuje zapewne topielec przed śmiercią. Mózg A. jest sprawny jak dawniej, A. jest więc całkowicie świadomy i wie, że poprawy nie będzie i w końcu się udusi. Hospicjum nie chce przyjąć A., za dużo przy nim pielęgnacji, a ma zdrową żonę. Morfiny mu się nie podaje, bo ten specyfik jeszcze bardziej upośledziłby oddychanie. Córka wyjechała za granicę. – Sama ją wysłałam – mówi matka. Po co do dwóch cierpień dokładać trzecie? Nauczyła się odgadywać zdania, które A. chce wypowiedzieć. Używa pierwszych liter. To on wystukuje błagalne „b”. Błagam, błagam o śmierć. Swego czasu prasę europejską obiegła historia Romana Sanpedro, Hiszpana, przez 30 lat całkowicie sparaliżowanego. – Jestem głową doczepioną do ciała – mówił Sanpedro. Od dawna błagał o śmierć, ale nikt nie chciał mu pomóc w odejściu. Z prośbą o taką pomoc zwrócił się do hiszpańskiego Trybunału Konstytucyjnego, który prośbę oddalił. Wreszcie ktoś anonimowy dostarczył mu skuteczną truciznę. Wszczęto śledztwo, kim była ta osoba. Wówczas kilkanaście tysięcy obywateli wysłało do parlamentu listy z oświadczeniem: „To ja podałem mu truciznę, mnie sądźcie”. Przed miesiącem prasa światowa doniosła o przypadku, który, jak pisano, może stać się punktem zwrotnym w historii eutanazji. 18-letni sparaliżowany, lecz z jasnym umysłem Duńczyk zwrócił się do sądu o dokonanie na nim eutanazji, jeśli przestanie móc podnosić i opuszczać powiekę: jedyny ruch, który był zdolny wykonać. Po raz pierwszy w nowożytnym sądownictwie europejskim wymiar sprawiedliwości przystał na zadanie śmierci człowiekowi nie za zbrodnie, lecz z powodu jego cierpienia. Chłopak nie chciał być żyjącym nieruchomym słupem, bez żadnej komunikacji ze światem zewnętrznym i sąd uznał, że byłoby okrucieństwem nie zadośćuczynić jego woli. Cykuta od serca Odchodzenie w zaświaty potwornieje. W zwłóknieniu płuc i raku krtani człowiek dusi się na raty, w raku jelita wymiotuje kałem. Cuchnie czasem tak, że smród przechodzi całe mieszkanie i czuć go już na klatce schodowej. Krzyczy i wyje. Nie każdy ma szczęście zetknąć się w końcu z lekarzem wprawnym w uśmierzaniu bólu i mieć śmierć delikatesową: w spokoju, w odurzeniu, w śpiączce. Pielęgniarki z hospicjów z oddziałów z ciężkimi stanami twierdzą, że mimo to chorzy rzadko proszą o śmierć. Nawet ci rozpadający się kurczowo trzymają się życia. – Nie spotkałam się jeszcze z sytuacją – mówi Katarzyna Kończak, studentka wolontariuszka z warszawskiego hospicjum – aby takiej prośby nie udało się oddalić zwiększonym zainteresowaniem, czułością, miłością. Są jednak tacy, którzy proszą o śmierć. Kto jednak miałby wolę umierającego spełnić? Personel szpitala? Najbliżsi? Przed wojną polska aktorka Wisnowska zastrzeliła swego cierpiącego przedśmiertne męki ukochanego, a potem przywdziała habit zakonny. Przed rokiem we Francji mocno starszy pan zastrzelił w szpitalu swą śmiertelnie chorą żonę, a potem siebie. Zadający śmierć swym najbliższym sami uważali się za zabójców i sami wymierzali sobie karę bądź wymierzały ją sądy, najczęściej zresztą łagodnie i w zawieszeniu. W Polsce było około 10 spraw tego typu. Zaczęli się wszakże pojawiać egzekutorzy, którzy spełniwszy wolę cierpiącego, czasem głęboko ją przeżywając, nie uważali swego czynu za zbrodnię. Spektakularnym wyłomem w tym względzie była śmierć żony amerykańskiego dziennikarza Dereka Humpry’ego. Jenny miała rozległe przerzuty z operowanego raka sutka. Wymogła na swym mężu, że sama wyznaczy datę i godzinę swej śmierci. Derek, jak to ustalili, przyniósł jej w tym dniu kawę z trucizną i postawił na stole. – Oczywiście nie chcę cię opuszczać – powiedziała – ale nie mam już siły znosić więcej cierpień. Wolę umrzeć teraz we własnym domu, ciesząc się twoją obecnością, miłością, niż leżeć jeszcze parę tygodni w jakimś ponurym szpitalu nieprzytomna i otumaniona lekarstwami. Czy to jest to? – wskazała na filiżankę. Wypiła kawę dokładnie o wyznaczonej godzinie. Mąż siedział przy niej do końca. Bał się, czy dobrze przełknęła truciznę. Wiedział, że powtórzyłaby nieudaną śmierć, a on musiałby jej pomóc po raz drugi. Postanowił, że w takim przypadku położy na jej twarz poduszkę. Po śmierci Jenny Derek Humpry założył Stowarzyszenie Cykuta, które miało za zadanie walczyć o prawo do otrzymania śmierci, kiedy kończące się życie przynosiło już tylko bezsensowne cierpienie. Śmierć w kitlu Mam w rodzinie starszego lekarza, który działając w porozumieniu z dorosłymi dziećmi wstrzyknął śmiertelną dawkę morfiny swej żonie umierającej po kawałku na rozsianego raka. Sprawa była trzymana w głębokiej tajemnicy, reszta rodziny dowiedziała się o niej po śmierci lekarza. Zdania na temat jego czynu były podzielone. Jeśli takie przypadki się zdarzają, są one rzadkie i ukrywane jak wszystko, co uważa się za dwuznaczne moralne. Zdarzają się częściej w szpitalach. O niektórych było głośno, jak choćby o tym, który zdarzył się przed kilkoma laty w holenderskiej rodzinie. Dziewczynka ze szczątkowym mózgiem, uszkodzonym kręgosłupem i kończynami, krzyczała z bólu przy najlżejszym dotknięciu, otrzymała śmiertelny zastrzyk z rąk lekarza. Żyłaby jeszcze kilka miesięcy. Umarła w ramionach matki. Lekarze i pielęgniarki wydają się pacjentom pragnącym odejścia szczególnie w tym względzie pomocni, ponieważ znają techniki, które można zastosować tak, by nie czuć bólu i strachu. Francuska pielęgniarka Christine Malevre – wzorowa, oddana bez reszty chorym, jak zaświadczyli jej przełożeni w oddziale neurologicznym – przyznała się, że położyła kres cierpieniom 30 pacjentów w podeszłym wieku, którzy albo sami, albo poprzez członków rodziny prosili o wybawienie od życia. Nikt z bliskich tych osób nie wniósł oskarżenia. Czyn Christine Malevre zakwalifikowano jako zbrodnię umyślną, ale nie wydano nakazu aresztowania. Prokurator opatrzył wyrok sądu komentarzem, że w szpitalach „istnieją tego rodzaju praktyki milcząco aprobowane przez rodziny i zespoły medyczne”. – Trudno się nie dziwić – stwierdził w związku z tą sprawą jeden z francuskich biskupów – że aż 30 przypadków przypisuje się jednej osobie i przez długi czas nikt tego nie zauważył. Nasuwa się myśl, że personel medyczny uważał te praktyki za normalne. Tak jednak nie było. Lekarze byli wstrząśnięci i załamani tym, co zdarzyło się w ich szpitalu. Przyspieszanie śmierci w szpitalach w krajach rozwiniętych jest jednak praktyką wcale nierzadką, o czym świadczą wyniki sondaży przeprowadzane przez socjologów i etyków medycyny. Przyspieszanie śmierci ma związek z walką z bólem, która w stadium terminalnym choroby jest zadaniem równie ważnym jak leczenie. Zwiększa się dawki morfiny uwalniając od męczarni i jeśli o parę dni nawet skraca się przez to życie, nie stanowi to przecież celu działania, a raczej jest ubocznym jego skutkiem. Miłość czy egoizm Stoimy nad łóżeczkami dzieci w oddziale intensywnej opieki medycznej w szpitalu w Warszawie przy ul. Niekłańskiej. Są przytroczone do aparatów podtrzymujących ich życie. Urodziły się z defektami centralnego systemu nerwowego, których nikt i nic skorygować nie może. Nie ma z nimi i być nie może żadnego kontaktu. Powinno się więc wyciągnąć jakiś przewód, odłączyć jakąś rurkę, bo w istocie ta aparatura, a nie one same, żyje w ich imieniu. Lecz to są śliczne, różowe, zadbane, bezbronne niemowlaczki. Kto umiałby ten przewód wyciągnąć? Zapewne nikt, choć racjonalny i logiczny, lecz nie z drewna. Nie zdarza się, aby w szpitalach prosili o to najbliżsi takich ludzi. Żądają zwykle ratowania do upadłego, jak w przypadku chłopca w stanie śpiączki, którego rodzice przez wiele lat obsesyjnie ratowali przed śmiercią. Przez wiele godzin jeden z lekarzy, choć zdeklarowany przeciwnik eutanazji, namawiał, aby jednak uznali, że wyciąganie chłopca z kolejnych komplikacji, których się nabawił, jest wyrazem egoizmu. Chcieli go mieć, chcieli nadal „hodować”, bali się bólu i pustki po jego śmierci, więc z życia-nieżycia swego syna zrobili sobie parawan przed cierpieniem. Rodzice uznali w końcu racje lekarza i zgodzili się, żeby syna dalej nie ratować. W szpitalach z kadrą o najwyższych kwalifikacjach, obytą w szerokim świecie lekarskim, nie ratuje się dzieci i ludzi-roślin, kiedy ustaje krążenie krwi obwodowej. Nie pobudza się serca do podjęcia pracy na nowo. Tak jest na oddziale intensywnej terapii (OIT) w Centrum Zdrowia Dziecka czy w szpitalu przy Niekłańskiej. Lecz nie wszędzie. Do 1990 r. istniała w dużych szpitalach niepisana zasada – mówi pielęgniarka jednego z warszawskich oddziałów intensywnej terapii – że odstępowało się od przedłużenia życia w sytuacjach jawnie beznadziejnych. Później silniejszy okazał się strach przed oskarżeniem o brak pryncypiów. Lekarze rezygnowali na przykład, znam takie przypadki, z operacji udrożnienia odbytu u noworodka z wyjątkowo ciężkimi wadami nie rokującymi dłuższego przeżycia. Teraz słyszę, że dziecko urodzone bez mózgu wkłada się do inkubatora, niech się jeszcze pomęczy przed nieuniknioną śmiercią, ale nikt nie będzie miał cienia wątpliwości, że lekarz wierny jest zasadom etyki katolickiej. Okrutne ożywianie Do Radia Zet, które nadawało audycję o eutanazji, zatelefonowała Dorota Gosiewska. Jej matka umierała na zatorowość płuc. Leżała pod respiratorem, miała zapalenie gardła, dusiła się. Doszła do tego wysoka gorączka, której żadne środki nie mogły usunąć. Córka siedziała przy matce, przykładała kompresy z zamrożonej wody. Modliła się, żeby już umarła, skoro to nieuniknione. Lekarze do końca ratowali ją zastrzykami, pompami – mówiła Gosiewska – matka prosiła, żeby dać jej spokojnie odejść. I może tak trzeba było zrobić, nie męczyć jej, bo wiadomo było, że to i tak bezcelowe. – Postawa taka – mówi dr Bogdan Kamiński, anestezjolog – dominuje w oddziałach intensywnej terapii. Chory bywa poddawany trzy raz z rzędu reanimacji w kilkugodzinnych odstępach. Anestezjolog wyraża wątpliwość co do celowości tych zabiegów. Na to chirurg oświadcza, że nie jest zwolennikiem eutanazji i demonstruje dumę z powodu swej pryncypialności. Pacjent umiera, co było nieuchronne po kolejnym masażu serca, wielokrotnych defibrylacjach i całym zasobie mało humanitarnych metod ożywiania. Chorzy z rozległym wylewem do mózgu i udokumentowanym zniszczeniem ważnych dla życia ośrodków są czasem tygodniami utrzymywani przy życiu, dzięki sztucznej wentylacji, masywnym dawkom antybiotyków, żywieniu dojelitowemu, przetaczaniu przetworów krwi i innych. Do obsługi takiego chorego potrzebne są non stop dwie pielęgniarki. Nie ma takiej mapy Strach przed posądzeniem o eutanazję powstrzymuje wielu lekarzy przed podejmowaniem racjonalnej decyzji. Dniami, tygodniami oczekuje się, aby natura rozwiązała problem za nich. – Sam byłem niestety współautorem wielomiesięcznego zwlekania z decyzją o zaprzestaniu blokowania śmierci pacjenta – mówi dr Kamiński. – A przecież jest to postępowanie błędne, szkodliwe, rujnujące wewnętrzny spokój lekarza, dające złudne nadzieje rodzinie pacjenta, a przede wszystkim przysparzające mu cierpień. Tymczasem Kościół zezwala na postępowanie inne. W encyklice „Humanae vitae” określa się jako dopuszczalną rezygnację z uporczywej terapii, która nie jest już współmierna do rezultatów i zbyt uciążliwa dla chorego i rodziny. Dopuszcza się więc de facto eutanazję bierną. O eutanazji czynnej, to znaczy o udzieleniu pomocy choremu w jego samobójstwie, nie ma w ogóle mowy. Tylko czy jest jakaś zasadnicza różnica między podaniem choremu czegoś, co skróci jego życie, a niepodaniem czegoś, co je przedłuża? Wstrzymanie się od czynu jest przecież również czynem. Kościół zwalcza zdecydowanie tę drugą eutanazję, czynną. „Pozorne usprawiedliwienie eutanazji to rzekome współczucie dla pacjenta. Taką fałszywą litość trzeba określić jako wynaturzenie” – pisze ksiądz Piotr Markielowski na internetowych stronach o eutanazji. Obawa o takie posądzenia powstrzymuje również wielu lekarzy przed aplikowaniem cierpiącym morfiny. „Lekarz, który odmawia morfiny, dostrzega w obowiązującym kodeksie norm receptę na dręczące go pytania – pisze Bogusław Wolniewicz, filozof. – Znajduje tam ukojenie i potwierdzenie decyzji. Wierzy, że istnieje szczegółowa mapa norm moralnych, która wskazuje, co robić w konkretnej sytuacji, tymczasem mapy takiej nie ma. Drzewo życia, jak mówił Mefistofeles do Fausta, jest wiecznie zielone, a teoria szara. Ono stawia opór sztywnym regułom”. – Są dwa rodzaje lekarzy – mówi Anne, pielęgniarka z oddziału ginekologicznego w Lyonie. – Jedni podejmują decyzję w zespole albo mówią pielęgniarce: załóż choremu odpowiednią kroplówkę. Są też inni, którzy nie podejmują żadnej decyzji ze strachu, że obróci się ona przeciw nim. Czasem widząc cierpienie chorych, prosimy lekarzy o zwiększenie morfiny. Ci, którzy tego odmawiają, nie mają argumentów. Przechodząc przez salę nie widzą nic, nie mówią nic, krótko ucinają prośbę rodzin. Blokuje ich myśl, że są po to, aby leczyć, nie chcą ujawniać swojej bezradności. Co jedenasty Eutanazja w polskich szpitalach polega zatem na odstąpieniu od uporczywej terapii, gdy wiadomo, że pacjent i tak umrze. A jaki mają wybór przewlekle chorzy lub nad miarę cierpiący, którzy żyć dłużej nie chcą? Według statystyki opracowanej w Komendzie Głównej Policji w 1999 r. odnotowano w Polsce 5182 samobójstwa, w których 4695 zakończyło się zgonem. Przyczyną 794 z nich była choroba psychiczna, 601 – nieporozumienia rodzinne, a 413 – przewlekła choroba (pozostałe to warunki ekonomiczne, zawód miłosny, utrata pracy, śmierć bliskiej osoby, kłopoty szkolne). Niebolesne, znoszone od dawna, inwalidztwo to według tej samej statystyki powód tylko 25 zamachów samobójczych. Zachorowanie na AIDS przy nowych lekach, dających jaki taki komfort życia i odwlekających znacząco granicę śmierci, to przyczyna tylko jednego zamachu samobójczego. Tak więc co jedenasty samobójca w Polsce ucieka w śmierć przed chorobą, bólem i męką długiego umierania (a co czwarty, jeśli uwzględnić ucieczkę przed chorobą psychiczną). Małgorzata Leśniarek z Komendy Policji Dzielnicy Ochota w Warszawie prowadzi śledztwo w sprawie śmierci inż. A., chorującego na Bürgera. A. był człowiekiem starym i samotnym. Przychodziła do niego pielęgniarka z PCK. Jednak on sam starał się radzić sobie z czynnościami domowymi. Wzięto go do szpitala na amputację nogi. Wyznał pielęgniarce środowiskowej, że nie dopuści do odjęcia nogi. To oznaczałoby jeszcze głębsze uzależnienie od pomocy innych, pojawienie się bóli fantomowych. Po co? Żeby tylko trwać? Nie prosił lekarzy o śmierć. W nocy na łóżku szpitalnym przeciął sobie nożem tętnicę pachwinową. B. niespełna 40-letnia zachorowała na ostrą białaczkę limfoblastyczną. Miała męża, dziecko i ciepły dom. Mogła walczyć o przeszczep szpiku, ale nie każdy nadaje się do walki heroicznej. Była coraz słabsza, wciąż między domem i szpitalem. Rodzina jej nie opuściła. Ale ona nie chciała być dla najbliższych ciężarem. Miała dość chemioterapii, próżnej nadziei, czekania na wyrok. Wyskoczyła z szpitalnego okna. C. miał raka prostaty z przerzutami. Wysłał żonę do córki, która mieszkała oddzielnie. Po powrocie żona zastała go wiszącego na rurce przemyślnie opartej o występy w murze. Na stole leżały starannie uporządkowane wszystkie dokumenty i list z przeprosinami za kłopot. Zawsze zostawiają listy. Przygotowują się, robią porządki, pozostawiają dyspozycje. Elżbieta Wesołowska z komendy praskiej policji prowadziła śledztwo w sprawie D., który wysłał żonę na zakupy, a sam wyskoczył z okna na bruk. Stracił wzrok i cierpiał na straszliwe nie do opanowania bóle oczu i głowy. F. była stomatologiem. Chorowała na Parkinsona w zaawansowanym stanie. Włożyła głowę do plastikowej torby i trzymała ją w niej do końca. Sami na sobie dokonali eutanazji, wyznaczyli datę, miejsce i godzinę, ponieważ nie chcieli swego umierania jak na zwolnionym filmie. Linia obrony „Wartość życia ludzkiego – pisze Joseph Fletcher, znany teoretyk tej problematyki – polega nie na vita, czyli spełnianiu funkcji biologicznych, lecz wypływa z ratio, rozumu. Tak też należy rozumieć dobro życia ludzkiego. Ma ono wartość, gdy jest życiem rozumnym. Nie ma zaś jej, gdy zmienia się w biologiczną wegetację. Co więcej, jeśli katolicy mają rację i możemy komuś zadać śmierć w obronie własnej, a więc dla naszego dobra, czemuż więc nie możemy jej zadać dla dobra kogoś innego? Trudniej jest uzasadniać moralne przyzwolenie na czyjąś śmierć połączoną z powolną, ohydną, nieludzką męczarnią, niż usprawiedliwiać pomoc w wyjściu z tej opresji”. Cytat ten oddaje najpełniej tok myślenia o eutanazji jej zwolenników, których na świecie jest coraz więcej i coraz mocniejszy jest nacisk społeczny na prawo człowieka o decydowaniu o swym życiu i do godnej śmierci. W USA poparcie dla legalności eutanazji (według opracowania Włodzimierza Derczyńskiego z CBOS) wyraża 68–75 proc. badanych w sondażach (jest niższe, gdy wykonawcą woli pacjenta ma być lekarz – od 45–61 proc.) i wciąż rośnie. W Wielkiej Brytanii w 1995 r. popierało ją od 42 proc., jeśli chodzi o cierpiącego i nieuleczalnie chorego, aż do 80 proc., jeśli jest on cierpiący, chory i umierający. W tym samym roku w Australii 78 proc. ankietowanych odpowiadało, że lekarz powinien podać choremu na jego prośbę śmiertelną dawkę. W badaniach CBOS 45 proc. ankietowanych uznało, że pomoc w zakończeniu życia na prośbę chorego jest dopuszczalna, ale prawie tyle samo było przeciwnego zdania. W sondażu przed 11 laty tylko 33 proc. zaakceptowało taką możliwość, niemal połowa była przeciwna, a jedna piąta nie miała wyrobionego zdania. Badań na temat stosunku Polaków do eutanazji było niewiele i, jak się podkreśla w opracowaniu CBOS, nie dają jasnego obrazu stosunku społeczeństwa do tej kwestii. Tym niemniej należy sądzić, że w globalizującym się świecie rosnące dla niej poparcie nie ominie także w przyszłości i naszego kraju. Jak pisał już w 1931 r. filozof Wiktor Elzenberg: „Eutanazja jest tą rezerwą, tą ostatnią linią obronną, stanowiącą dla nas rękojmię, że poniżej pewnego punktu poniżenia nikt i nic nas zepchnąć nie może. Świadomość, że zawsze możemy jej dokonać, to nasze kryte tyły w walce życiowej”. Co w zamian? – W naszym szpitalu – mówi pielęgniarka z warszawskiej onkologii – umierała matka zakonnicy. Córka opiekowała się nią z wyjątkowym oddaniem. Środki przeciwbólowe po pewnym czasie okazały się nieskuteczne. Zakonnica była wykształconą pielęgniarką. Kiedy lekarz zaproponował zwiększenie dawki, nie zgodziła się w obawie, że może to skrócić życie matki. Zakonnica, mimo iż śmierć matki przejmowała ją bólem, miała zwycięską, pogodną twarz osoby, która dochowała wierności. Pielęgniarka nie mogła na to patrzeć. Powiedziała zakonnicy, że nawet jeden z papieży zezwolił na stosowanie leków mających przynosić ulgę umierającym, nawet jeśli miałyby one im skrócić życie. I że cierpienie starszej pani wydaje się bez sensu. Po co Bogu taki ból? – Widzi pani w tym tylko tyle sensu, ile jest pani w stanie zrozumieć. A On jest większy niż to pojąć możemy pani i ja – odpowiedziała zakonnica. W ostatnim filmie Krzysztofa Zanussiego śmiertelnie chory na raka lekarz zwija się z bólu na szpitalnym łóżku. Ma przy sobie wystarczającą dawkę morfiny, żeby uwolnić się od cierpienia i łagodnie przejść na tamtą stronę. Nie robi tego. Nadaje swej decyzji metafizyczny sens, pokonuje biologiczną pokusę. Nic w eutanazji nie jest oczywiste tak dalece, by przyznać bezwarunkowo rację bądź jej zwolennikom, bądź przeciwnikom. Rozważa się ją obecnie w odniesieniu do osób terminalnie chorych. Jeśli jednak prawo do godnej śmierci zostanie uznane przez kolejne, od Holandii poczynając, jurysdykcje, jeśli stanie się normą akceptowaną, co już ma w coraz szerszym zakresie miejsce, zaistnieje kwestia: dlaczego miałoby się ono odnosić tylko do cierpiących i umierających? W imię szerokiej autonomii jednostki powinno ono być przecież wówczas przynależne także zdrowym i silnym, którzy mogliby wybierać czas i sposób swego umierania. A jeśli tak – jakie prawo mieliby wszyscy inni, żeby ratować młodego silnego samobójcę, odwodzić go od tego czynu lub twierdzić, że tchórzliwie uciekł od cierpienia, zostawiając je w spadku swej rodzinie? Zostałaby złamana kolejna stara zasada, stare tabu. Co w zamian? Stanisław Lem pisarz W zasadzie jestem za eutanazją, ale pod warunkiem rygorystycznej kontroli lekarskiej i prawnej. Osoba w stanie przyagonalnym musi podejmować decyzję będąc w pełni władz umysłowych, aby nie bredziła lub nie żartowała. Najlepiej, gdyby o nieuleczalności danego przypadku, szkodach w organizmie itp. decydowało konsylium. Zabieg eutanazji powinien być dopuszczalny tylko w krajach o pewnym poziomie cywilizacji, aby pod tym pozorem nie dokonywano nadużyć, np. nie mordowano przeciwników politycznych i ludzi niewygodnych. Jestem również za zwolnieniem podłączonych do aparatury ludzkich roślin, ale na to musi być zgoda rodziny. Co się tyczy sensu cierpienia rozumianego w sposób chrześcijański, to ktoś wierzący oczywiście może swoje cierpienia zaadresować wyżej i czerpać stąd pociechę transcendentalną. Ja jednak uważam, że człowiek psuje się podobnie jak samochód, a nie widzę większego sensu w ofiarowywaniu komukolwiek cierpienia samochodu. Prof. Andrzej Marek kierownik Katedry Prawa Karnego i Kryminologii UMK w Toruniu, członek Komisji Kodyfikacyjnej, która opracowała projekty nowych kodeksów karnych: Osobiście z jednej strony uznaję święty obowiązek ratowania życia, a z drugiej strony prawo do godnej śmierci, zaprzestania cierpień. Te dwa dobra są w kolizji. W gruncie rzeczy chodzi o to, że prawo nie może sformalizować zgody na eutanazję. Gdybyśmy zalegalizowali eutanazję, powiedzieli, że to jest bezkarna praktyka, to otworzylibyśmy furtkę do nadużyć. Stanowisko Komisji Kodyfikacyjnej jest ostatecznie takie: nie możemy zalegalizować eutanazji, nawet jeśli są przypadki, które zdaniem komisji usprawiedliwiałyby ją. Paweł Huelle pisarz Moja opinia jest tu zbieżna z wyrażoną przez Leszka Kołakowskiego. Uważa on, że z tego, iż podstawowe kanony moralne, które wniosła w nasze życie czy do naszej kultury cywilizacja judeochrześcijańska, są tak często, tak bezlitośnie i tak powszechnie łamane, nie wynika wcale, że można je relatywizować. Im mniej będziemy skłonni do dyskusji nad jednym z podstawowych dla naszej cywilizacji praw: „nie zabijaj”, im bardziej pryncypialnie będziemy je traktować, tym lepiej dla nas samych. Broniłbym natomiast prawa do samobójstwa, tak jak je widzi Albert Camus, to znaczy wtedy, gdy człowiek w pełni świadomy i w pełni zdolny ocenić swoją sytuację odmawia kontynuowania tej gry, uznając ją z różnych względów za niewłaściwą, niegodną jego czy też nierówną. W tym przypadku jest to wybór tego tylko, bezpośrednio zainteresowanego, człowieka i tylko on ponosi za to odpowiedzialność. Ks. Eugeniusz Dutkiewicz szef Hospicjum Pallotinum w Gdańsku, inicjator przeniesienia idei ruchu hospicyjnego na grunt polski: Eutanazja jest jedną z patologii naszej cywilizacji. Otoczony miłością, opieką i troską cierpiący umierający człowiek odnajduje transcendentalny sens jego cierpienia. Sens własnej drogi życia do końca.
Czy mamy prawo do śmierci i czy jednym z celów medycyny jest wyręczanie samobójców? Czym różni się eutanazja dobrowolna od niedobrowolnej? Francuzi czekają na finał wieloletniego sporu – czy lekarze zaprzestaną podtrzymywania przy życiu Vincenta Lamberta? Mężczyzna, który w 2008 r. uległ wypadkowi motocyklowemu, pozostaje w stanie wegetatywnym. Rodzice Vincenta, którzy nie chcą pozwolić na jego śmierć, toczą batalię z jego żoną, resztą własnej rodziny oraz prawem – i przegrywają kolejne sprawy sądowe. W czerwcu Europejski Trybunał Praw Człowieka zgodził się z francuską Radą Stanu i orzekł, że można zaprzestać sztucznego karmienia mężczyzny – co oczywiście spowoduje jego śmierć. Z wyrokiem nie zgadzają się rodzice Francuza, twierdząc, że będzie to równoznaczne z zamordowaniem ich syna. Czym jest eutanazja? Jej zwolennicy, definiując to pojęcie, często odwołują się do jego etymologii – zgodnie z pierwotnym znaczeniem (gr. eu + thanatos) eutanazja oznacza „dobrą śmierć”. Przeciwnicy eutanazji wolą sięgać do innego momentu z historii tego pojęcia – do nazistowskiej akcji T4, polegającej na mordowaniu osób niepełnosprawnych i psychicznie chorych – akcji przewrotnie nazwanej przez jej twórców właśnie „eutanazją”. Dzisiejsze spory na temat eutanazji dotyczą wielu różnych przypadków. Polskie media, opisując sprawę Lamberta, używają zamiennie pojęć takich jak: eutanazja i wspomagane samobójstwo czy śpiączka i stan wegetatywny – tymczasem słowa te oznaczają różne rzeczy. Zanim zaczniemy w Polsce poważnie rozmawiać o skracaniu życia, warto wiedzieć, o czym w ogóle mówimy. Niżej przygotowaliśmy mały słownik pojęć kluczowych dla tej debaty. * Eutanazja niedobrowolna – to określenie jest bardzo mylące. Nie chodzi tutaj o przerywanie życia pacjenta wbrew jego woli! Takie zdarzenie byłoby oczywiście morderstwem. Tym mianem określa się natomiast właśnie takie przypadki, jak ten Vincenta Lamberta – kiedy pacjent nieodwracalnie utracił zdolność do podejmowania jakichkolwiek decyzji. Żona Lamberta domaga się zaprzestania podtrzymywania go przy życiu, ponieważ twierdzi, że jej mąż – zanim uległ wypadkowi i kiedy mógł jeszcze wyrażać swoją wolę – nie życzył sobie podtrzymywania przy życiu w stanie wegetatywnym. Podobne przypadki – historie Eluany Englaro czy Terri Schiavo – miały już miejsce w wielu krajach. Medialny i prawny szum wokół tego typu spraw napędzają także konflikty wewnątrz rodzin osób znajdujących się w stanie wegetatywnym. Jednym z możliwych rozwiązań tych sporów mogłoby być upowszechnienie tzw. testamentów życia (ang. living will), czy też oświadczeń pro futuro – w których pacjenci na wypadek utraty przytomności wyrażają swoją wolę dotyczącą przyszłego leczenia. Ustawę wprowadzającą scentralizowany system testamentów życia zaproponował bez powodzenia Ruch Palikota. W Polsce bezskutecznie o prawo do eutanazji dla swojego syna występowała Barbara Jackiewicz. Kobieta wielokrotnie zwracała uwagę na hipokryzję w podejściu do pacjentów w stanie wegetatywnym, jak stwierdziła w jednym z wywiadów: „W Polsce jest eutanazja ukryta, która polega na tym, że nierokującego chorego pozostawia się samemu sobie. Niech zgnije od odleżyn. […] A ja nie chcę, żeby on umierał w taki sposób”. * Eutanazja dobrowolna – z eutanazją dobrowolną mamy do czynienia wtedy, kiedy kompetentny i przytomny pacjent jest w stanie wyrazić aktualną wolę i domaga się zakończenia swojego życia. Z żądaniem eutanazji mogą występować np. osoby świadome, ale prawie całkowicie sparaliżowane. Debata wokół zgody na eutanazję dobrowolną dotyka kwestii granic autonomii pacjenta. Czy pacjent na pewno wie, czego chce? A może w przyszłości zmieniłby zdanie? Polską debatę na ten temat uformował przypadek Janusza Świtaja. Sparaliżowany w wyniku wypadku motocyklowego Świtaj jako pierwszy w Polsce domagał się eutanazji. W ten sposób o jego istnieniu dowiedziała się Anna Dymna, a jej Fundacja Mimo Wszystko udzieliła mu pomocy. Obecnie, mimo paraliżu, Świtaj prowadzi aktywne życie i deklaruje, że jest szczęśliwy. Co ciekawe, nadal pozostaje zwolennikiem prawa do eutanazji. Czy aby domagać się uśmiercającego zastrzyku, trzeba być śmiertelnie chorym lub nieodwracalnie cierpiącym? A może wystarczy sama wola pacjenta? W Belgii dokonuje się eutanazji także na młodych ludziach cierpiących na depresję. Zgodę na eutanazję otrzymał w tym kraju także skazany na dożywocie i zdrowy fizycznie więzień. * Eutanazja czynna – to spowodowanie śmierci pacjenta poprzez działanie (a nie zaniechanie działania) – np. kiedy lekarz na życzenie osoby chorej wykonuje jej zastrzyk zawierający śmiertelną dawkę leku. Debaty nad różnicą między eutanazją czynną a bierną zdominowały pierwsze lata współczesnej dyskusji nad przyśpieszaniem śmierci pacjentów. Czy między działaniem a zaniechaniem istnieje jakaś moralnie istotna różnica? Wyobraźmy sobie człowieka, który trzymając w rękach koło ratunkowe, obserwuje tonącego – czy fakt, że mógł z łatwością zapobiec cudzej śmierci, nie powoduje, że jest za nią współodpowiedzialny? Czy jeśli mój pacjent umrze, ponieważ celowo nie podam mu niezbędnego do przedłużenia życia leku, to ponoszę mniejszą odpowiedzialność za jego śmierć, niż gdybym podała mu truciznę? Wielu bioetyków zgodnie twierdzi, że tak rozumiane rozróżnienie na eutanazję czynną i bierną jest zupełnie jałowe. „Z psychologicznego punktu widzenia trudniej jest przerwać terapię, niż się od niej powstrzymać, lecz świadomość, że pomiędzy nierozpoczynaniem terapii a jej przerywaniem nie ma żadnej moralnej różnicy, może pomóc zmniejszyć owo psychologiczne brzemię spoczywające na lekarzu” [1]. * Eutanazja bierna – jest określeniem, które straciło na popularności. Zamiast o eutanazji biernej coraz częściej mówi się o „wycofaniu leczenia podtrzymującego życie”. Każdy pacjent ma prawo nie zgodzić się na wykonanie na nim jakiegokolwiek zabiegu (wyjątkiem są groźne choroby zakaźne, ponieważ w ich przypadku decyzja jednego pacjenta dotyka także zdrowia innych pacjentów) – i prawo to obowiązuje także w Polsce. Osoba chora na raka nie ma obowiązku poddać się zalecanej chemioterapii. Świadek Jehowy może odmówić ratującej życie transfuzji krwi. Prawo to jednak często bywa łamane, kiedy lekarze uznają, że pacjent nie jest w stanie podjąć kompetentnej decyzji, ponieważ, ich zdaniem, znajduje się np. w stanie szoku czy depresji. Część bioetyków uważa, że konsekwentne uszanowanie prawa do wycofania leczenia podtrzymującego życie spowoduje, że prawo do eutanazji nie będzie już potrzebne. Za podtrzymywanie życia można bowiem uznać także sztuczne odżywianie i nawadnianie. Jeśli pacjent odmówi przyjmowania pokarmów i płynów, a jednocześnie będzie przyjmował odpowiednie leki, w tym silne leki przeciwbólowe – sam doprowadzi się do bezbolesnej śmierci. Co więcej, taki sposób umierania daje pacjentowi kilka dni na ewentualną zmianę decyzji. „Pacjenci nie mogą od kogoś wymagać, by ich zabił; mogą natomiast wymagać, by zostawiono ich w spokoju, nawet jeśli oznacza to, że lekarz ma przerwać terapię” [2]. * Wspomagane samobójstwo – jest legalne w wielu krajach, w których nie jest zalegalizowana eutanazja czynna – np. w niektórych stanach USA. Oznacza to, że choć lekarz nie może zgodnie z prawem sam wstrzyknąć pacjentowi śmiercionośnej substancji, może mu ją przepisać, dzięki czemu pacjent dokonuje samobójstwa w bezbolesny sposób. Firmy zajmujące się pomocą w samobójstwie – o sugestywnych nazwach Dignitas i Exit – prężnie działają także w Szwajcarii. * Stan wegetatywny – bywa w mediach mylony ze śpiączką, całkowitym paraliżem, a nawet śmiercią mózgową. Z powodu tego zamieszania pojęciowego nagrania przedstawiające osoby znajdujące się w stanie wegetatywnym wzbudzają tak silne emocje. Osoba, która znajduje się w stanie wegetatywnym, ma uszkodzony mózg w takim stopniu, że nie może być świadoma swojej sytuacji ani komunikować się ze światem – nie jest ona jednak, w potocznym sensie tego słowa, „nieprzytomna”. Może mieć otwarte oczy, a nawet wykonywać pewne ruchy twarzy. Mimo uszkodzonego mózgu, osoba w stanie wegetatywnym nie jest oczywiście martwa (o zmianie definicji śmierci pisaliśmy już w „Kulturze Liberalnej”). Sytuacja takiej osoby jest także radykalnie inna od sytuacji osoby sparaliżowanej, która może pozostać w pełni sprawna umysłowo, mimo braku możliwości skomunikowania się ze światem. * Prawo do godnej śmierci – zwolennicy eutanazji i wspomaganego samobójstwa powołują się na moralne prawo jednostki do decydowania o tym, kiedy, gdzie i jak będzie umierać. Podobnie jak Brittany Maynard – chora na raka Amerykanka, która stała się sławna dzięki występom w kampanii na rzecz wspomaganego samobójstwa – nie chcą umierać w bólu i nie chcą umierać wtedy, kiedy „nie będą już sobą”, nie będą w stanie rozpoznać bliskich. * Konserwatyści krytykują liberalną tęsknotę za absolutną samokontrolą i uważają, że jest ona jedynie złudzeniem. To właśnie akceptacja ludzkiej biologii, otwartość na życie aż do momentu naturalnej śmierci, jest według nich wyrazem prawdziwej samokontroli – „Wybierając samobójstwo, jednostka stara się uciec od tego doświadczenia, które nadaje sens ludzkiemu istnieniu. […] Pacjent woli się zabić, niż być zabitym przez chorobę. […] Nie mogę się zgodzić na to, że umieram, bo jestem zmuszona umierać. Mamy tu do czynienia z iluzją kontroli, władzy nad swoim losem, która karmi ego” [3]. W Polsce zwolennikiem prawa do wspomaganego samobójstwa był reżyser Krzysztof Krauze. Jak mówił w jednym z wywiadów: „Śmierć to czasami jedyne lekarstwo na życie. Chcę mieć do niego prawo. Chcę mieć na nie receptę, niech leży przy łóżku”. Przypisy: [1] B. Gert, Ch. M. Culver, K. D. Clouser, „Bioetyka”, Wyd. Słowo/obraz terytoria, Gdańsk 2009, s. 422. [2] Tamże, s. 460. [3] J. Mroczkowska, „Amerykańska wojna kultur”, Warszawa, Biblioteka „WIĘZI”, Warszawa 1999, s. 159. Skoro tu jesteś... ...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności. Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców! tutaj możesz dołączyć do grona naszych comiesięcznych Darczyńców tutaj możesz wesprzeć nas na Emilia Kaczmarek doktorantka w Instytucie Filozofii UW, gdzie zajmuje się bioetyką. Nauczycielka etyki. Stała współpracowniczka „Kultury Liberalnej”.
W poszukiwaniu definicji Pojęcie eutanazji staje się coraz bardziej wieloznaczne. Ujawnia to już samo zróżnicowanie terminów. Mówi się o eutanazji, kryptanazji, autotanazji, dystanazji, ortotanazji, eutanazji neonatalnej, eugenicznej, ekonomicznej itp. Wymienia się eutanazję bierną i czynną, a dalej pośrednią i bezpośrednią, dobrowolną i niedobrowolną, legalną i nielegalną. Mówi się o eutanazji samobójczej, zabójczej, o towarzyszeniu w samobójstwie, o zabójstwie z litości, o pomocy w umieraniu, o towarzyszeniu czy asystencji przy śmierci itp.[1] Wymienia się też pewną liczbę aktów medycznych przy końcu życia pacjenta, takich jak: 1) podawanie środków uśmierzających ból w dawkach, które mogą przyspieszyć zgon; 2) ograniczenie albo zaprzestanie aktywnego leczenia bądź reanimacji, 3) odłączenie urządzeń sztucznie podtrzymujących życie (np. respiratora, sztucznej nerki), 4) towarzyszenie lub pomoc w samobójstwie, 5) iniekcja śmiertelnej substancji.[2] Te wszystkie wysiłki nie kończą dyskusji nad pojęciem eutanazji i etyczną oceną takich działań. Propozycję uporządkowanego rozumienia tego pojęcia można spotkać w "Deklaracji o eutanazji" wydanej przez Kongregację Nauki Wiary w 1980 roku. Rozróżnia się w niej pierwotne znaczenie tego słowa, nadane mu w starożytności, pod którym rozumie się "łagodną śmierć bez przykrych cierpień", oraz dzisiejsze znaczenie, w którym słowo to oznacza zadanie "śmierci z miłosierdzia, by wyeliminować cierpienia związane z ostatnimi chwilami życia lub by dzieciom anormalnym, nieuleczalnie chorym, ewentualnie chorym umysłowo skrócić nieszczęśliwe życie".[3] W kontekście tego rozróżnienia deklaracja formułuje dość wyraźną definicję eutanazji powtórzoną przez Jana Pawła II w encyklice "Evangelium vitae", gdzie czytamy: "Przez eutanazję w ścisłym i właściwym sensie należy rozumieć czyn lub zaniedbanie, które ze swej natury lub w intencji działającego powoduje śmierć w celu usunięcia wszelkiego cierpienia. Eutanazję należy zatem rozpatrywać w kontekście intencji oraz zastosowanych metod".[4] "Od eutanazji - czytamy dalej w encyklice - należy odróżnić decyzję o rezygnacji z tak zwanej "uporczywej terapii", to znaczy z pewnych zabiegów medycznych, które przestały być adekwatne do realnej sytuacji chorego, ponieważ nie są już współmierne do rezultatów, jakich można by oczekiwać, lub też są zbyt uciążliwe dla samego chorego i dla jego rodziny".[5] Rozróżniając medyczne środki zwyczajne i nadzwyczajne, formułując sąd, czy środki te są proporcjonalne, czy nie do przewidywanej poprawy zdrowia, można podjąć racjonalnie i moralnie uzasadnioną decyzję o rezygnacji z uporczywej terapii i otoczyć pacjenta opieką paliatywną czy hospicyjną. Powyższe rozróżnienia etyczne przeciwstawiają się zarówno niepotrzebnemu, sztucznemu przedłużaniu umierania, jak i sztucznemu skracaniu życia. Śmierć naturalna przeciwstawiona jest śmierci spowodowanej, narzuconej. W tej drugiej tak czyn, jak i intencja lekarza zmierzają bezpośrednio do spowodowania śmierci. Działanie takie jest moralnie niedopuszczalne. Mimo szerokiej dyskusji zacierającej różnice między rezygnacją z uporczywej terapii, eutanazją bierną i czynną - jednak nie da się zatrzeć różnicy między śmiercią naturalną a zamierzoną, narzuconą i spowodowaną. W ścisłym znaczeniu z eutanazją mamy do czynienia wtedy, gdy tak zwaną godną śmierć chce się osiągnąć przez jakąś formę samobójstwa lub zabójstwa. Godna śmierć a godność człowieka umierającego Zwolennicy eutanazji często mówią o godnej śmierci. Pierwotny i podstawowy sens tego słowa nie wywodzi się jednak ani z jakichś cech choroby czy z jakichś właściwości śmierci, ale ma swe źródło w godności człowieka jako takiego, w tym również w godności człowieka chorego i umierającego. Wraz z naszym zaistnieniem dana nam jest ontyczna i aksjologiczna godność bycia człowiekiem, która staje się normą moralności, pozwalającą oceniać, jakie zachowania ludzkie są dla nas godne, a jakie niegodne, lub lepiej - godziwe i niegodziwe. Sens etyczny tego określenia głosi, że nawet w niegodnych warunkach człowiek może i powinien zachować się godnie. W czasach totalitaryzmów XX wieku, mimo niegodnych warunków życia, miliony ludzi zachowywało się godnie, dając świadectwo swojemu człowieczeństwu. Warunki, jakie zastajemy, ekonomiczne i zdrowotne nie podważają godności ludzkiej, lecz są dla niej sprawdzianem. Warunki, w których się rodzimy, żyjemy i umieramy, są dobrami pozamoralnymi. Dopiero gdy włączamy je w nasze własne życie, mają udział w godności ludzkiej. Przewrotnością jest podważać wartość czyjegoś istnienia i jego prawo do życia ze względu na złe warunki społeczne lub chorobę. Uzależnienie ontycznej i aksjologicznej godności człowieka od jakości jego życia, jak czynią to zwolennicy eutanazji, czyli od jego sprawności biologicznych, psychicznych, świadomościowych, społecznych, ekonomicznych itd., jest błędnym urzeczowieniem kogoś, kto właśnie sprawia, że te wszystkie sprawności mają jakąś wartość. Nie można więc w imię braku godnych warunków społecznych i materialnych, braku dobrego zdrowia biologicznego czy psychicznego, podważać godności człowieka i głosić, że nie ma on prawa do życia, lecz ma prawo do śmierci. Trzeba zmieniać jego złe warunki życia, a nie zabijać człowieka żyjącego w takich warunkach. Śmierć nie jest czymś godnym i dobrym dla człowieka, lecz jest złem, które go dotyka.[6] Nie da się oswoić śmierci, nazywając ją czymś dobrym, szlachetnym i oczekiwanym. Nie da się też uznać jej za część naszego życia, za część naszego doświadczenia, bo jak mówiono w starożytności: jeśli przychodzi śmierć, nas już nie ma, a jeśli jesteśmy, to doświadczamy życia, a nie śmierci. Nie da się zlikwidować zła cierpienia, przez jeszcze większe zło - śmierć cierpiącego. Śmierć ludzkości nie jest zwycięstwem nad cierpieniem. Twierdzenie, że zadana sobie śmierć samobójcza nadaje choremu godność, a niezadana odbiera mu to miano, jest perwersją etyczną. Dyskryminuje ono wszystkich chorych niepełnosprawnych i cierpiących, którzy w imię swej godności mężnie idą przez życie i choroby. Jeśli godną śmiercią ma być choroba bez cierpienia, a każda przedłużająca się choroba jest jakimś osobistym, rodzinnym czy społecznym dramatem, to w takim razie niegodne się staje związane z tym cierpienie oraz życie chorego i cierpiącego. W ten sposób dbałość o godną, medycznie i estetycznie kontrolowaną śmierć obdziera z godności tego, o którego w tym wszystkim chodzi. Można sobie wyobrazić, jak będą wyglądać odwiedziny chorego przez osoby o mentalności proeutanatycznej. Podczas każdej wizyty będą się domagać od niego tzw. godnego zachowania, czyli decyzji, aby w końcu poprosił o eutanazję i szlachetnie zakończył swe życie. Nietrudno dostrzec, że oczekiwania te implikują pogląd, że życie, które chory prowadzi, jest niegodne, że zwlekając z tą decyzją, zachowuje się niegodnie, że ma szansę nadać sens swojemu życiu i swojej chorobie wtedy, kiedy podda się w końcu procedurze "godnej śmierci", czyli eutanazji. Wprowadzenie legalnej, usankcjonowanej przez instytucje danego państwa i społeczności eutanazji podważa tezę, że chory jest bezwzględną wartością. Jego przeżycia, że jest ciężarem dla otoczenia, nie będą uchylone, ale usankcjonowane prawem. Społeczność potwierdzi, że jest ciężarem, że jego życie nie ma sensu i powinien się odważyć na taki czy inny rodzaj eutanazji. Czy śmierć zadana choremu jest godna, a śmierć naturalna niegodna? Czy śmierć zadana Terri Schiavo jest godna, a jej śmierć naturalna byłaby niegodna? W tym dramatycznym wydarzeniu nietrudno dostrzec bezwzględność i okrucieństwo ideologii proeutanatycznej. Mamy bowiem do czynienia z faktem zagłodzenia chorej przez instytucję medyczną w majestacie i pod nakazem prawa. Na oczach całego świata przez wiele dni umierała powoli chora, której nie wolno było podać pożywienia. Umarła z odwodnienia i braku pokarmu. Rodzice i rodzeństwo patrzyli na śmierć głodową bliskiej im osoby, śmierć zasądzoną bez winy, śmierć na życzenie męża, który po kilku latach choroby swej żony związał się z inną kobietą i założył rodzinę. To on zadecydował o jej śmierci. Terri nie zostawiła żadnego dokumentu, w którym domagałaby się eutanazji. Wprost przeciwnie, kiedy była zdrowa, jej rodzice, rodzeństwo, znajomi nigdy nie słyszeli, by sprzeciwiała się sztucznemu podtrzymywaniu jej przy życiu. Pewne jest, że jako gorliwa katoliczka nigdy nie opowiedziałaby się za eutanazją.[7] I oto wbrew temu skazano ją na śmierć głodową. Podawanie pożywienia to nie jakaś terapia, ale zaspokajanie podstawowych potrzeb człowieka. Dokonuje się ono bez jakiejś skomplikowanej maszynerii podtrzymującej życie. Nikt nie może uzurpować sobie prawa do pozbawienia człowieka, w tym również człowieka chorego, pożywienia i napoju. Okrucieństwo tej śmierci ukazuje, że ruch proeutanatyczny jest ruchem ideologicznym, dla którego dramat indywidualnego istnienia ludzkiego nie jest ważny. Ważne jest wygrywanie procesów sądowych, aby dzięki takim precedensom organizacje proeutanatyczne mogły rozwijać skutecznie swoją działalność i aby wpływały coraz szerzej na wprowadzanie w poszczególnych państwach legalnej eutanazji jako metody rozwiązywania problemów starości. Cywilizacja śmierci rozwiera coraz szerzej swoje ramiona. Podwójne uśmiercanie Godność bycia osobą i godne życie przysługuje według zwolenników eutanazji tylko tym, którzy spełniają pewne kryteria jakościowe, takie jak świadomość i odpowiedzialność, uczestnictwo w życiu społecznym, zdolność do zadbania o swoje interesy, a przynajmniej do zapewnienia sobie minimalnej niezależności w sensie ubierania się, zachowywania higieny osobistej i spożywania posiłków. Kto nie spełnia tych kryteriów, pozbawiany jest miana podmiotu i osoby, i staje się co najwyżej zdefektowanym organizmem. Stąd propagatorzy eutanazji, tacy choćby jak Michael Tooley, Peter Singer, Hugo Engelhardt, Zbigniew Szawarski, wykluczają różnorodne grupy ludzi z grona osób.[8] Według nich nie jest osobą człowiek w okresie prenatalnym, noworodek, człowiek z głębokimi upośledzeniami, psychicznie i terminalnie chory. Osobami są tylko ludzie świadomie realizujący swoje interesy. "Nieosoby" nie mają praw osobowych, nie mają również prawa do życia. Według P. Singera eutanazja niepełnosprawnego noworodka jest tak samo dopuszczalna i zalecana, jak aborcja przed jego urodzeniem. Eutanazja terminalnie chorych jest w tym ujęciu jak najbardziej czynem racjonalnym, a nawet nakazanym moralnie. Podobnie racjonalnym czynem jest eutanazja tych, którzy przez pewien okres byli osobami, ale w wyniku ciężkich chorób stali się byłymi osobami. W ten sposób zwolennicy eutanazji dokonują jakby podwójnego uśmiercenia człowieka. Najpierw go uśmiercają jako osobę, a później domagają się uśmiercenia niepotrzebnego organizmu ludzkiego. Zgodnie z ich antropologią powinna wystarczyć śmierć osoby. To osoba w tej teorii jest bowiem tym, kto żyje, ma swoją godność, jest podmiotem prawa. Jej brak, jak w przypadku psychicznej lub terminalnej choroby, powinien zakończyć dyskusję. Tymczasem zwolennicy tej fenomenalistycznej, ciasnej teorii osoby nie kończą dyskusji, lecz domagają się śmierci pozostałego po osobie organizmu. Po śmierci osoby trzeba uśmiercić jej organizm. Nie bardzo pasuje do tej antropologii argument powołujący się na to, że eutanazja skraca cierpienie. W myśl tej teorii to osoba myśli, doznaje i cierpi, kiedy jest w ciele. Jeśli jej braknie, to w takim razie jej organizm nie myśli, nie doznaje i nie cierpi. Osoba w ciężkich stanach chorób nie może więc cierpieć, bo według przyjętej teorii orzeczono, że w takich stanach ona już zmarła. Tak więc zwolennicy eutanazji posługujący się dualistyczną, fenomenalistyczną, deskryptywną teorią osoby plączą się w różnych niedorzecznościach. Taką niedorzecznością jest propagowanie podwójnej śmierci, w której najpierw w teorii uśmierca się osobę, a w praktyce żąda się uśmiercenia tzw. zdefektowanego organizmu ludzkiego. "Argumentacja zwolenników eutanazji - pisze M. Szeroczyńska - jest oparta na niedopuszczalnych z moralnego punktu widzenia paradoksach: paradoksie opieki medycznej, która prowadzi do eliminacji pacjenta w celu eliminacji jego bólu; paradoksie wolności, która aby uzyskać potwierdzenie, rezygnuje z wszelkiej możliwości samorealizacji; paradoksie godności, dla zachowania której należy najpierw zniszczyć człowieka będącego jej dysponentem; paradoksie szacunku do życia, dla realizacji którego dochodzi do sprowokowania śmierci".[9] Wbrew temu pojawiające się problemy w medycynie należy rozwiązywać etycznie. Celem medycyny nie jest walka ze śmiercią, lecz zdrowie i opieka nad chorymi. Medycyna paliatywna i opieka hospicyjna powinny być bardziej docenione i stosowane.[10] Są one tak samo ważne, ponieważ personel medyczny i najbliżsi są przy chorym w najtrudniejszym i najważniejszym momencie jego życia, w momencie jego umierania. Ta egzystencjalna próba człowieczeństwa każdego człowieka jest ważna nie tylko dla chorego, ale dla jego bliskich, dla otoczenia, dla społeczności, dla całej kultury. Kultura powierzchowna - juwenalistyczna, konsumpcjonistyczna i hedonistyczna - swój lęk przed śmiercią chce przezwyciężyć propagowaniem i stosowaniem eutanazji. Nie jest to jednak właściwe pokonanie lęku, lecz czasowe przesuwanie jego kumulacji. Przyspieszanie śmierci innych nie jest pokonaniem lęku przed swoją śmiercią. Medycyna nie skoryguje też swych błędów w walce ze śmiercią, gdyby w wyniku ciągłych "przegranych" chciała zatryumfować nad śmiercią przez przyspieszanie i zadawanie śmierci. Przypisy 1. Szeroczyńska M.: Eutanazja i wspomagane samobójstwo na świecie: studium prawnoporównawcze. Kraków, Universitas, 2004: 36-58; Bołoz W.: Etyka chrześcijańska wobec problemów końca życia. W: Bołoz W., Ryś M., red.: Między życiem a śmiercią: uzależnienia, eutanazja, sytuacje graniczne. Warszawa, Wyd. Uniw. Kard. S. Wyszyńskiego, 2002: 122-134 2. Aumonier N., Beignier B., Letellier P.: Eutanazja. Tłum. Burska E. Warszawa, Pax, 2003: 50-51 3. Kongregacja Nauki Wiary: Iura et bona. Deklaracja o eutanazji W: Szczygieł K., red.: W trosce o życie: wybrane dokumenty Stolicy Apostolskiej. Tarnów, Biblios, 1998, nr 2: 335 4. Encyklika Evangelium vitae Ojca Świętego Jana Pawła II do biskupów, do kapłanów i diakonów, do zakonników i zakonnic, do katolików świeckich oraz do wszystkich ludzi dobrej woli o wartości i nienaruszalności życia ludzkiego. Kraków, M, 1995, nr 65 5. Tamże 6. Ramsey P.: The indignity of "death with dignity". W: Lammers Verhey A.: On moral medicine. Theological perspectives in medical ethics. Grand Rapids/Cambridge, Wm. B. Eerdmans Publishing Co., 1998: 209-222 7. Gadziski M.: Historia Terri Schiavo. (cyt. 8. Szeroczyńska M., dz. cyt.: 111-124; Biesaga T.: Pojęcie osoby a zasada jakości życia we współczesnej bioetyce. W: Morawiec Z., red.: Ocalić cywilizację - ocalić ludzkie życie. Kraków, DEHON, 2002: 53-64; Biesaga T.: Bioetyka utylitarystyczna Zbigniewa Szawarskiego. W: Biesaga T., red.: Bioetyka polska. Kraków, Wyd. Nauk. PAT, 2004: 145-164 9. Szeroczyńska M., dz. cyt.: 98 10. Bartoszek A.: Opieka paliatywna jako alternatywa dla eutanazji. W: Morciniec P., red.: Eutanazja w dyskusji. Opole, Red. Wyd. WT UO, 2001: 151-154
1. Pojęcie eutanazji Słowo „eutanazja” znaczy w języku starogreckim „dobra śmierć” (eu – dobry, thanatos – śmierć). Używa się go zwykle dla opisu sytuacji, w której osoba X powoduje pod wpływem współczucia dla nieuleczalnie chorej i cierpiącej osoby Y śmierć tej osoby. Taka definicja eutanazji jest jednak bardzo ogólnikowa i wymaga doprecyzowania. W literaturze przedmiotu wyróżnia się wiele typów eutanazji: czynną, bierną, dobrowolną, adobrowolną i przymusową) (Stoffell [2001] s. 272-279; Rachels [1980] s. 28-32). Eutanazją czynną jest wykonanie czynności powodującej śmierć osoby nieuleczalnie chorej i cierpiącej (np. przez iniekcję środka powodującego szybką i bezbolesną śmierć). Eutanazją bierną jest powstrzymanie się od wykonania czynności, które mogłyby przedłużyć życie osoby nieuleczalnie chorej i cierpiącej (np. operacji, masażu serca, podłączenia do respiratora) lub zaprzestanie wykonywania czynności podtrzymującej życie takiej osoby (np. odłączenie respiratora czy sondy dostarczającej pożywienie). Innymi słowy, dokonać eutanazji biernej to pozwolić umrzeć osobie nieuleczalnie chorej i cierpiącej. Eutanazja dobrowolna (voluntary) jest eutanazją dokonywaną na życzenie osoby nieuleczalnie chorej i cierpiącej. Eutanazja adobrowolna (nonvoluntary) jest eutanazją dokonywaną w sytuacji, gdy nieuleczalnie chory i cierpiący nie może wyrazić swojej woli. Eutanazja przymusowa (involuntary) jest eutanazją dokonywaną wbrew woli nieuleczalnie chorego i cierpiącego. Eutanazja przymusowa (czynna i bierna) jest z oczywistych względów moralnie niedopuszczalna (nawet wtedy, gdy dokonuje się jej pod wpływem współczucia), gdyż jest rodzajem morderstwa i jako taka jest prawnie zakazana we wszystkich państwach. W przypadku eutanazji dobrowolnej biernej pojawia się konflikt między dwoma obowiązkami lekarza – ratowania życia pacjenta oraz poszanowania prawa pacjenta do odmowy wyrażenia zgody na leczenie, uznaje się jednak powszechnie, że ten drugi obowiązek przeważa nad pierwszym. Eutanazja dobrowolna bierna jest więc moralnie dopuszczalna. Warto zauważyć, że ten typ eutanazji akceptowany jest także w ramach judaizmu i chrześcijaństwa, które są stanowczo przeciwne eutanazji dobrowolnej czynnej. Natomiast status etyczny pozostałych typów eutanazji – dobrowolnej czynnej i adobrowolnej (czynnej i biernej) nie jest jasny. W dalszej części zostaną dokładniej przeanalizowane argumenty przemawiające za i przeciw moralnej dopuszczalności tych dwóch typów eutanazji. 2. Eutanazja czynna dobrowolna Ten typ eutanazji jest paradygmatyczny, dlatego warto zdefiniować go precyzyjniej, niż uczyniono to w poprzednim punkcie. Z eutanazją czynną dobrowolną mamy do czynienia wtedy, gdy: a) pacjent jest nieuleczalnie chory; b) jego śmierć nastąpi w niedługim czasie; c) cierpi straszliwy fizyczny ból, którego nie da się uśmierzyć; d) jakość jego życia jest bardzo niska i nie ma nadziei na jej poprawę; e) wyraża świadomie i stanowczo prośbę o uśmiercenie; f) osoba dokonująca eutanazji spełnia tę prośbę pod wpływem współczucia i w celu zapobieżenia dalszemu cierpieniu pacjenta. Nie wszystkie z wymienionych wyżej warunków prośby o eutanazję (tj. warunków a-d), wydają się równie istotne, tj. wydaje się, że nie wszystkie z nich muszą być spełnione, aby prośbę pacjenta o uśmiercenie traktować jako prośbę o eutanazję. Można bowiem sądzić, że z prośbą o eutanazję mamy do czynienia także wtedy, gdy pacjent nie ma perspektywy rychłej śmierci (np. gdy w wyniku wypadku jest całkowicie sparaliżowany lub gdy w wyniku poparzenia utracił wzrok, jego ciało jest zniekształcone i cierpi straszliwy ból), tj. gdy nie jest spełniony warunek b, a także wtedy, gdy pacjent nie doświadcza cierpienia fizycznego, lecz cierpienie psychiczne związane z obniżeniem jakości życia (np. na skutek całkowitego paraliżu), tj. gdy nie jest spełniony warunek c. Spór o to, czy warunki b i c są warunkami koniecznymi prośby o eutanazję, nie będzie jednak miał większego znaczenia dla dalszych rozważań na temat moralnej dopuszczalności eutanazji dobrowolnej czynnej. Argumenty za moralną dopuszczalnością eutanazji dobrowolnej czynnej Przed prezentacją argumentów za i przeciw moralnej dopuszczalności eutanazji dobrowolnej czynnej należy podkreślić, że uznanie eutanazji za moralnie dopuszczalną lub moralnie niedopuszczalną nie przesądza ipso facto, że eutanazja powinna być, odpowiednio, prawnie dozwolona lub zakazana. Jest tak dlatego, iż można sformułować pozamoralne argumenty zarówno za jak i przeciw regulacji prawnej dopuszczającej eutanazję. Najbardziej znanym argumentem pozamoralnym za przyjęciem regulacji prawnej zakazującej eutanazji jest argument z równi pochyłej. Zgodnie z tym argumentem legalizacja eutanazji rozpocznie nieuchronnie proces prowadzący do erozji w świadomości społecznej szacunku dla życia ludzkiego. Argument ten można interpretować dwojako: jako tezę logiczną albo jako tezę psychologiczną (Rachels [1980] s. 57-60; argument ten często pojawia się też w głośnej pracy: Fenigsen [1994]). Jako teza logiczna stwierdza on, że zdanie „Eutanazja jest dopuszczalna w świetle prawa”, pociąga za sobą logicznie zdanie „Życie ludzkie nie posiada dużej wartości”. Trudno zrozumieć, w jakim sensie owo drugie zdanie miałoby wynikać z pierwszego: w zbiorze przesłanek uzasadniających eutanazję nie mieści się przesłanka mówiąca o braku wartości czy niskiej wartości życia ludzkiego jako takiego, lecz jedynie życia pełnego niczemu nie służącego i nieusuwalnego cierpienia. Wersja logiczna argumentu z równi pochyłej nie daje się więc utrzymać. W wersji psychologicznej argument ten głosi, że legalizacja eutanazji z dużym prawdopodobieństwem doprowadzi do erozji w świadomości społecznej szacunku dla życia ludzkiego. Jest więc pewną hipotezą empiryczną na temat związku między przyjęciem określonych regulacji prawnych a zmianami w świadomości społecznej. Tej wersji argumentu z równi pochyłej nie można z góry odrzucić jako fałszywej. Niemniej należy podkreślić, że (dość cząstkowe) badania empiryczne prowadzone w państwach, które zalegalizowały eutanazję ( w Holandii i Belgii), nie potwierdzają hipotezy, że taki związek istnieje. Argumentując z analogii, można także zauważyć, że inne przypadki dopuszczalnego zabójstwa, np. działanie w obronie koniecznej, nie doprowadziły do obniżenia szacunku dla życia ludzkiego. Kolejnym argumentem pozamoralnym przeciw legalizacji eutanazji jest tzw. argument z możliwości nieoczekiwanych wyleczeń (the argument from the possibility of unexpected cures) (Rachels [1980] s. 50-51). Zważywszy jednak na to, że przy obecnym rozwoju medycyny szansa „nieoczekiwanych wyleczeń”, nieprzewidywalnych na gruncie wiedzy medycznej, jest nader niska, argument ten należy uznać za nieprzekonujący. Równie słaby wydaje się inny pozamoralny argument przeciw legalizacji eutanazji, który można nazwać argumentem z możliwości nadużyć. Stwierdza on, że eutanazja byłaby w pełni akceptowalna, gdyby była przeprowadzana zgodnie z procedurami przewidzianymi przez ustawodawstwa państw dopuszczające eutanazję, ale istnieje mała szansa, że będzie tak przeprowadzana – bardziej prawdopodobne wydają się jej nadużycia, polegające na uśmiercaniu osób, które w istocie nie żądają eutanazji (ten argument jest podobny do argumentu z równi pochyłej, gdyż wskazuje na negatywne i niezamierzone skutki legalizacji eutanazji). Wydaje się jednak, że odpowiednia konstrukcja i kontrola procedur (np. w postaci wymogu, aby pacjent wyraził swoją wolę dokonania eutanazji w obecności świadków, a następnie – po odpowiednio długim okresie – powtórzył to oświadczenie, oraz wymogu, aby sam lekarz przed dokonaniem eutanazji skonsultował swoją decyzję ze specjalistą z zakresu etyki postępowania z osobami umierającymi) może wyeliminować przypadki nadużyć lub przynajmniej bardzo zredukować ich występowanie. Natomiast argumentem pozamoralnym za legalizacją eutanazji jest argument, który można nazwać argumentem z nieuchronności eutanazji. Mówi on, że nawet jeśli eutanazja nie zostanie zalegalizowana, ludzie i tak będą ją praktykować, tyle że w sposób nieuregulowany i prowadzący do wielu nadużyć. W pozostałej części tego punktu omówione zostaną trzy główne argumenty za moralną dopuszczalnością eutanazji: argument z minimalizacji cierpienia, argument z godności oraz argument z autonomii. Argument z minimalizacji cierpienia. Zgodnie z tym argumentem eutanazja jest moralnie dopuszczalna, gdyż kładzie kres cierpieniom fizycznym czy psychicznym pacjenta – cierpieniom, których intensywność jest trudna do wyobrażenia dla tych, którzy czegoś podobnego nigdy nie doświadczyli. Ten argument może być podbudowany etyką utylitarystyczną, która nakazuje zwiększać ilość szczęścia w świecie, a tym samym minimalizować ilość cierpienia. Argument z godności. Argument ten mówi, że godność osoby wymaga, aby człowiek mógł położyć kres swojemu życiu, gdy straciło ono dla niego sens. Argument ten znany był stoikom. Pewnej przewrotnej postaci tego argumentu bronił też Nietzsche: „Trzeba umrzeć dumnie, skoro żyć dumnie dłużej już nie można. [Właściwa jest – przyp. W. Z.] śmierć dobrowolna, śmierć we właściwej chwili, ze zupełną przytomnością i pogodą, w otoczeniu dzieci i świadków: śmierć taka, by rzeczywiste pożegnanie było jeszcze możliwe, by ten kto się żegna, był jeszcze obecny (…) Należałoby, z miłości do życia, pragnąć (…) śmierci wolnej, świadomej, przewidzianej, od przypadku nie zależnej” (Nietzsche [1905] s. 95-96). Nietzsche zdaje się zatem sugerować, że godność osoby wymaga, aby człowiek położył kres swojemu życiu, gdy straciło ono dla niego sens. O ile więc argument z godności mówi w swym klasycznym ujęciu, że z godności ludzkiej wynika prawo do eutanazji, o tyle w wersji nietzscheańskiej mówi on, że z godności człowieka wynika w pewnych okolicznościach obowiązek prośby o eutanazję. Rzecz jasna, we współczesnych dyskusjach na temat eutanazji niemal nikt ze zwolenników moralnej dopuszczalności eutanazji nie próbuje bronić tezy, że kiedykolwiek może spoczywać na nas obowiązek prośby o eutanazję. Teza, iż taki obowiązek na nas spoczywa, nie tylko jest moralnie nieakceptowalna, ale także otwiera drogę do usprawiedliwienia eutanazji przymusowej. Argument z autonomii. Niektórzy za argument pozamoralny za legalizacją eutanazji uznają argument z autonomii (takie stanowisko zajmuje np. Rachels [1980]). Zważywszy jednak na to, że zasada autonomii wydaje się być zasadą moralną, argument z autonomii chyba słuszniej będzie zaliczyć do argumentów za moralną dopuszczalnością eutanazji. Zasada autonomii w jednej ze swoich interpretacji mówi, że nikt nie powinien zakazywać innej osobie dokonywania czynów, które mieszczą się w ramach jej wolności osobistej, tj. czynów, które dotyczą wyłącznie jej samej, a zatem nie wyrządzają krzywdy innym osobom. Zasada ta prowadzi bezpośrednio do usprawiedliwienia samobójstwa, a – po odpowiednim doprecyzowaniu – także wspomaganego samobójstwa i eutanazji. To doprecyzowanie polega na włączeniu w obręb czynów mieszczących się w ramach wolności osobistej osoby X także działań innych osób, które dotyczą wyłącznie osoby X i na dokonanie których osoba X i owe inne osoby wyraziły zgodę. Zasada autonomii dopuszcza więc działania, które następują w wyniku dobrowolnej zgody osób, których owe działania dotyczą. Przeciw argumentowi z autonomii podnosi się często zarzut, że prośba o eutanazję nie jest nigdy przejawem autonomii, lecz raczej przejawem jej braku, z uwagi na wyjątkowo dramatyczne, wykluczające możliwość dokonania głębokiego i wszechstronnego namysłu, warunki (nieuleczalna choroba, cierpienie fizyczne lub psychiczne), w jakich ex definitione jest formułowana. Ten zarzut skrywa w sobie trafną intuicję, iż w samą naturę prośby o eutanazję – jako prośby formułowanej w wyjątkowo dramatycznych warunkach – wpisane jest ryzyko, że będzie ona podjęta bez należytego namysłu, pod wpływem emocji. Wbrew jednak temu, co sugeruje wspomniany zarzut, nie jest tak, że to ryzyko musi się zawsze urzeczywistnić. Wydaje się, że jeśli pacjent prosi o eutanazję wielokrotnie i niezmiennie w dostatecznie długim przedziale czasowym, jego prośbę można uznać za wystarczająco przemyślaną i stanowiącą przejaw jego autonomii. Argumenty przeciw moralnej dopuszczalności eutanazji dobrowolnej czynnej Wśród argumentów tych wyróżnić można: argument z niemoralności zabijania, argumenty religijne oraz argument z imperatywu kategorycznego. Argument z niemoralności zabijania (ze świętości życia). Zgodnie z tym argumentem każde zabójstwo – jako godzące w zasadę świętości życia – jest złe, a więc eutanazja – jako forma zabójstwa – jest również zła. Słabość tego argumentu tkwi w tym, że zgodnie z raczej powszechnymi intuicjami etycznymi zakaz zabójstwa nie jest regułą bezwyjątkową. Można spierać się, co jest wyjątkiem, ale nie ma wątpliwości, że takie wyjątki istnieją. Wydają się nimi być na pewno zabójstwo w obronie koniecznej oraz zabójstwo na wojnie, jeśli jest to wojna sprawiedliwa i prowadzona zgodnie z określonymi regułami (jest zaś sporne, czy wyjątkiem takim jest np. kara śmierci). Otóż ważny argument przemawiający za tym, że eutanazja jest takim wyjątkiem, stanowi fakt, iż we wszystkich moralnie niedopuszczalnych formach zabójstwa ofiara jest uśmiercana wbrew własnej woli, traci coś dla niej ogromnie cennego, tj. życie, a sprawca takiego zabójstwa odnosi z niego taką czy inną korzyść (Rachels [1980] s. 45-46). W eutanazji nie ma żadnej z tych trzech cech: pacjent zabijany jest na własne życzenie, nie traci nic dla siebie cennego, gdyż właśnie życie – dobro chronione przez zakaz zabójstwa – przestało mieć dla niego jakąkolwiek wartość, a sprawca zabójstwa nie odnosi z owego zabójstwa żadnej korzyści. Argumenty religijne. Jak wiadomo, w starożytności samobójstwo i eutanazja były uznawane za moralnie dopuszczalne przez wielu, jeśli nie większość, myślicieli (choć np. przeciwni samobójstwu byli Pitagoras i Platon). Za akceptowalne uznawane było rozstanie się z życiem w sytuacji, gdy jego dalsze trwanie traciło jakikolwiek sens. Można więc powiedzieć, że dla starożytnych wartością nie było samo życie, lecz dobre życie. Inne podejście do samobójstwa i eutanazji prezentuje judaizm i chrześcijaństwo (wśród myślicieli chrześcijańskich jedyne znaczące wyjątki to T. Morus, święty Kościoła katolickiego, który w swojej Utopii dopuszczał eutanazję osób beznadziejnie chorych i cierpiących straszliwy ból, oraz – współcześnie – H. Küng). W ramach tych religii pojawiają się trzy zasadnicze argumenty przeciw samobójstwu i eutanazji. Pierwszym z nich jest religijnie uzasadniona zasada świętości życia: samo życie jest wartością, ponieważ jest darem Boga (religie te dodatkowo głosiły, że życie każdego człowieka jest równie cenne). Ten argument – z przytaczanych wyżej względów – może się wydać nieprzekonujący. Względy te zresztą uznają wspomniane religie, gdyż dopuszczają w pewnych okolicznościach zabójstwo (np. w ramach obrony koniecznej). Zasada świętości życia nie wystarcza więc do uzasadnienia tezy o niemoralnym charakterze eutanazji. Drugi argument mówi, że eutanazja jest uzurpacją prerogatyw Boga: Bóg powinien decydować, kiedy umrzemy. Na paradoksalną konsekwencję tego argumentu zwrócił uwagę już D. Hume (w eseju Of Suicide), pisząc, że jeśli przyjmiemy, iż tylko Bóg może decydować, kiedy dany człowiek umrze, to musimy w konsekwencji przyjąć, że ingerujemy w prerogatywy boskie nie tylko wtedy, gdy zabijamy innych na ich prośbę, ale także wtedy, gdy ich leczymy (gdyż także w tym ostatnim przypadku próbujemy przesunąć naturalny moment śmierci). Wreszcie ostatni argument stwierdza, że cierpienie jest częścią Bożego planu i dlatego powinniśmy heroicznie dźwigać je do końca, jakkolwiek straszne by było. Ten argument wydaje się być jednak obrazą dla osoby cierpiącej straszliwy ból (Rachels [1980] s. 49). Osoba, która przedstawiłaby ten argument osobie proszącej o eutanazję po to, aby skłonić ją do wycofania tej prośby, dałaby tym samym dowód całkowitego braku wrażliwości i empatii. Argument ten ma także defekt teoretyczny, ponieważ wynika z niego (podobnie jak z drugiego argumentu) zakaz stosowania jakichkolwiek środków mających ulżyć w cierpieniu (gdyż cierpienie jest częścią Bożego planu). Jego wariantem jest argument, że cierpienie należy znosić, bo uszlachetnia. Teza o uszlachetniającym charakterze straszliwego cierpienia wydaje się jednak zupełnie bezpodstawna. Argument z imperatywu kategorycznego. Zważywszy na to, że I. Kant był przeciwnikiem eutanazji, można by sądzić, że imperatyw kategoryczny – fundament etyki kantowskiej – będzie prowadził do uznania eutanazji za moralnie niedopuszczalną. Takie przekonanie, jak zobaczymy, jest jednak błędne. Imperatyw kategoryczny w jednym ze swoich sformułowań mówi, że należy postępować wedle takich maksym, co do których moglibyśmy chcieć, aby stały się powszechnie obowiązujące (tj. powszechnie stosowane). Próbując za jego pomocą rozstrzygnąć kwestię moralnej dopuszczalności eutanazji, należy zauważyć, że na eutanazję można spojrzeć z perspektywy osoby proszącej o eutanazję i osoby dokonującej eutanazji. W pierwszym wypadku maksyma dopuszczająca eutanazję będzie mieć następującą treść: „Powinno się prosić o eutanazję, ilekroć jest się nieuleczalnie chorym i cierpiącym”. Jest oczywiste, że imperatyw kategoryczny nie pozwala jednoznacznie rozstrzygnąć, czy maksyma ta jest akceptowalna: niektórzy chcieliby, aby stała się maksymą powszechnie obowiązującą (tj. powszechnie stosowaną), inni byliby jej przeciwni. To, które z tych dwóch stanowisk zajmiemy, będzie zależeć od tego, jakie inne argumenty moralne za i przeciw eutanazji jesteśmy gotowi przyjąć. Z podobną sytuacją będziemy mieć do czynienia wtedy, gdy spojrzymy na eutanazję z perspektywy osoby proszonej o dokonanie eutanazji (jej maksyma, którą chcemy poddać testowi imperatywu kategorycznego, będzie brzmieć: „Powinieneś zabić człowieka, który jest nieuleczalnie chory, cierpi straszliwy ból i prosi cię, abyś go uśmiercił”). Imperatyw kategoryczny nie prowadzi więc do żadnych jednoznacznych konkluzji w kwestii moralnej dopuszczalności eutanazji. Powyższy przykład jest wsparciem dla ogólniejszej tezy mówiącej, że imperatyw kategoryczny jest niewystarczający do rozstrzygnięcia szeregu ważnych problemów etycznych. Tę część rozważań zakończyć wypada zwięzłym omówieniem współczesnych regulacji prawnych dotyczących eutanazji czynnej dobrowolnej. Eutanazja taka jest tzw. zwykłym typem zabójstwa w Wielkiej Brytanii, Francji, Kanadzie i Szwecji, a tzw. uprzywilejowanym typem zabójstwa w Polsce, Niemczech, Austrii, Włoszech i Grecji (szczegółowe omówienie regulacji prawnych dotyczących eutanazji można znaleźć w: Pietrzykowski [2010] s. 179-239). Natomiast jest legalna w Holandii i Belgii. W prawie polskim eutanazja czynna dobrowolna regulowana jest w Kodeksie Karnym w art. 150, który stwierdza, że „Kto zabija człowieka na jego żądanie i pod wpływem współczucia dla niego, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do 5 lat”. Artykuł ten mówi także, że „w wyjątkowych wypadkach sąd może zastosować nadzwyczajne złagodzenie kary, a nawet odstąpić od jej wymierzenia”. Powtórzmy jeszcze, że w Polsce – tak jak we wszystkich państwach – dozwolona jest eutanazja bierna dobrowolna. 3. Eutanazja adobrowolna Eutanazja adobrowolna (czynna i bierna) może być dokonana w dwóch różnych sytuacjach: a) w stosunku do osoby, względem której prowadzona jest uporczywa terapia (ten typ eutanazji jest nazywany niekiedy „ortotanazją”); b) w stosunku do osoby znajdującej się w tzw. stanie wegetatywnym. Uporczywa terapia polega na sztucznym podtrzymywanie życia przy pomocy środków nadzwyczajnych w sytuacji, gdy wydłuża to tylko fazę umierania. Osoba znajduje się w stanie wegetatywnym, jeśli pozbawiona jest świadomości oraz nie ma szansy na jej odzyskanie. W stosunku do osoby znajdującej się w stanie wegetatywnym nie jest prowadzona żadna terapia, jedyną „terapią” są działania podtrzymujące jej funkcje życiowe. Wedle przeważającej opinii eutanazja adobrowolna w stosunku do osoby, względem której prowadzona jest uporczywa terapia, jest moralnie dopuszczalna; zgodnie z tą opinią leczenie powinno być prowadzone tylko za pomocą zwykłej terapii, tj. do granic terapii uporczywej. Ten typ eutanazji jest prawnie dozwolony we wszystkich państwach. Przypadkiem moralnie kontrowersyjnym jest sytuacja osoby znajdującej się w stanie wegetatywnym. Zwolennicy tezy, iż człowiek jest osobą od momentu poczęcia do momentu śmierci, na ogół są przeciwni eutanazji dobrowolnej względem osób w stanie wegetatywnym. Natomiast zwolennicy tezy, iż człowiek jest osobą tylko wtedy, gdy jest świadomy lub przynajmniej ma szansę na odzyskanie świadomości, będą się opowiadać za moralną dopuszczalnością eutanazji w takich wypadkach. Te dwa przeciwstawne poglądy są jednak formułowane przy założeniu, że osoby uznane za będące w stanie wegetatywnym są rzeczywiście w tym stanie (tak jak go zdefiniowaliśmy powyżej, tj. są pozbawione świadomości i bez szans na jej odzyskanie). W świetle najnowszych badań neurobiologicznych to założenie wydaje się jednak trudne do utrzymania. Badania te (prowadzone przez A. Owena na Uniwersytecie Cambridge) pokazują, że stosunkowo wiele osób (ok. 40%, choć szacunki muszą być tutaj ostrożne) znajdujących się rzekomo w stanie wegetatywnym przejawia w istocie pewną minimalną świadomość, co sprawia, że pewna ograniczona komunikacja z tymi osobami staje się możliwa (Monti & al. [2010]). Komunikacja ta odbywa się poprzez zadawanie im pytań rozstrzygnięcia, tj. takich, na które odpowiedź brzmi „tak” lub „nie”. Jeśli pacjent chce odpowiedzieć „tak”, powinien pomyśleć o jakiejś czynności ruchowej (np. grze w tenisa), co powoduje widoczną w badaniu fMRI aktywizację obszarów mózgu odpowiedzialnych za takie czynności; jeśli natomiast chce odpowiedzieć „nie”, powinien pomyśleć o jakiejś czynności testującej jego świadomość przestrzenną, co powoduje widoczną w badaniu fMRI aktywizację obszarów mózgu odpowiedzialnych za wykonywanie takich zadań. Oczywiście korelacja odpowiedzi „tak” lub „nie” z określonymi zadaniami mentalnymi i w konsekwencji z aktywizacją określonych obszarów mózgu ma charakter konwencjonalny – mogłaby być odwrotna niż przedstawiona wyżej. Opisane badania mają bardzo doniosłe konsekwencje praktyczne. Po pierwsze, okazuje się, że przesłanki eutanazji adobrowolnej (brak świadomości, brak szansy na jej odzyskanie i w rezultacie niemożliwość wyrażenia swojej woli) nie są spełnione w przypadku bardzo wielu osób, co do których sądzono do niedawna, że te przesłanki spełniają. Jest jasne, że takie osoby – będące w rzekomo wegetatywnym stanie, a w rzeczywistości przejawiające minimalną świadomość pozwalającą na komunikację z nimi – mają prawo do eutanazji dobrowolnej biernej, tj. mogą zażądać odłączenia od aparatury podtrzymującej ich funkcje życiowe. W związku z tym wydaje się, iż obowiązkiem lekarza jest zadanie takiej osobie pytania, czy chce, aby odłączono ją od aparatury podtrzymującej jej funkcje życiowe, a więc, czy chce, aby pozwolono jej umrzeć. Oczywiście takie pytanie musi być zadane we właściwym czasie, w sposób delikatny i bez wywierania jakiejkolwiek presji. Po drugie, opisane badania skłaniają do refleksji, czy nie byłoby właściwe przyjęcie domniemania, że każda osoba uznawana do tej pory za będącą w stanie wegetatywnym pozostaje w istocie w stanie minimalnej świadomości i w konsekwencji przyjęcie zakazu dokonywania eutanazji wobec takich osób. Przyjęcie takiego domniemania i wynikającego z niego zakazu byłoby uzasadnione podejrzeniem, że stan minimalnej świadomości przejawia być może znacznie więcej niż 40% osób uznawanych dotychczas za pozostające w stanie wegetatywnym, tyle że na obecnym etapie rozwoju nauki nie potrafimy tego stanu stwierdzić i nawiązać z tymi osobami jakiejś komunikacji. 4. Kilka uwag o „zwykłym” i wspomaganym samobójstwie Warto w tym miejscu wspomnieć o dwóch rodzajach czynów, które wykazują pewne podobieństwo do eutanazji – „zwykłym” samobójstwie oraz samobójstwie wspomaganym przez lekarza (physician-assisted suicide). W przypadku „zwykłego” samobójstwa człowiek zabija siebie bez niczyjej pomocy, zaś w przypadku samobójstwa wspomaganego lekarz pomaga osobie cierpiącej w dokonaniu samobójstwa (np. podaje określony lek), ale samą czynność zabójstwa wykonuje osoba cierpiąca. Podobieństwo między „zwykłym” samobójstwem, samobójstwem wspomaganym i eutanazją jest oczywiste: wynika ono stąd, że we wszystkich trzech typach zabójstwa ostateczną przyczyną sprawczą jest wola samej jego ofiary (słowo „ofiara” nie jest w tym przypadku właściwe, ale posługujemy się nim z braku lepszego). Z tych trzech typów zabójstwa niewątpliwe najbardziej kontrowersyjna jest eutanazja, gdyż angażuje ona inną osobę niż ofiara w sposób wyjątkowo głęboki – to właśnie ta osoba dokonuje czynu powodującego uśmiercenie. W wypadku samobójstwa wspomaganego zaangażowanie innej osoby niż ofiara jest mniejsze, brak go zaś zupełnie przy „zwykłym” samobójstwie. Z tego względu wydaje się, że kto uznaje eutanazję za moralnie dopuszczalną, musi uznać a fortiori za moralnie dopuszczalne „zwykłe” i wspomagane samobójstwo (rzecz jasna uznanie „zwykłego” samobójstwa za moralnie dopuszczalne nie pociąga za sobą uznania za moralne dopuszczalnych samobójstwa wspomaganego i eutanazji). Wynika stąd oczywisty wniosek, iż system prawny dopuszczający eutanazję i penalizujący wspomagane samobójstwo będzie systemem aksjologicznie niespójnym. Warto dodać, że pomoc w samobójstwie (nie tylko osobom terminalnie chorym) jest dozwolona w Szwajcarii (gdzie eutanazja czynna dobrowolna jest zakazana), a także w Holandii i Belgii (w tych dwóch państwach eutanazja czynna dobrowolna jest dozwolona). 5. Paradoksalność dyskusji na temat eutanazji Jest niewątpliwie prawdą, że większość sporów bioetycznych to spory nierozstrzygalne: każda ze stron w nich uczestniczących dysponuje jakimś silnym moralnym argumentem, który przekonuje ją o słuszności własnego stanowiska. Paradoksalnie, spór o legalizację eutanazji dobrowolnej czynnej wydaje się pod tym względem wyjątkowy. W prowadzonych wyżej rozważaniach podjęto próbę wykazania, że przeciwnicy legalizacji eutanazji nie są w stanie podać żadnego silnego argumentu moralnego przeciw jej legalizacji, natomiast zwolennicy legalizacji eutanazji są w stanie podać kilka silnych argumentów moralnych wspierających ich stanowisko (argument z minimalizacji cierpienia, argument z autonomii, argument z godności). Jedyny poważny argument, jakim dysponują przeciwnicy legalizacji eutanazji, to argument pozamoralny – argument z równi pochyłej. Wydaje się jednak, że w świetle dotychczasowych badań empirycznych argument ten nie daje się utrzymać. Nie widać więc dobrych racji za odrzuceniem poglądu, iż osoba, której życie straciło sens wskutek nieuleczalnej choroby, która cierpi straszliwy, niczemu niesłużący ból, może takiemu życiu położyć kres, prosząc o eutanazję. Paradoksalnie, wydaje się, że taki pogląd jest przyjmowany implicite także w tych systemach prawnych, w których eutanazja nie jest jeszcze uznawana za legalną. W systemach tych przyjmuje się bowiem zwykle regulacje, które przewidują w nadzwyczajnych okolicznościach możliwość nadzwyczajnego złagodzenia kary, a nawet odstąpienia od jej wymierzenia. Rzecz w tym, że w praktyce te nadzwyczajne okoliczności są najczęściej zwykłymi okolicznościami moralnie dopuszczalnej eutanazji. Innymi słowy, jeśli mamy do czynienia z eutanazją spełniającą warunki eutanazji dobrowolnej czynnej, ipso facto (tj. z racji samej natury tego typu eutanazji jako zabójstwa cierpiącej osoby pod wpływem współczucia dla niej i na jej życzenie) występują nadzwyczajne okoliczności, które uzasadniają nadzwyczajne złagodzenie kary, a nawet odstąpienie od jej wymierzenia. Takie regulacje wydają się więc aksjologicznie niespójne. Jeśli eutanazję uznaje się za moralnie dopuszczalną, a za taką wydaje się ją uznawać ustawodawca, traktowanie jej jako przestępstwa należy uznać za przejaw braku konsekwencji, braku odwagi w wyciąganiu wniosków z przyjmowanych aksjologicznych przesłanek lub braku wyraźnej świadomości tych przesłanek. Jeśli powyższe uwagi są trafne, oznacza to, że jedyną moralnie kontrowersyjną postacią eutanazji jest eutanazja adobrowolna względem osób uznawanych za pozostające w stanie wegetatywnym. Bibliografia Fenigsen [1994] – R. Fenigsen, Eutanazja. Śmierć z wyboru?, Poznań 1994. Galewicz [2009] – W. Galewicz (red.), Wokół śmierci i umierania, Towarzystwo Autorów i Wydawców Prac Naukowych UNIVERSITAS, Kraków 2009. Janikowski [2011] – W. Janikowski, Zasada Podwójnego Skutku, Zasada Moralnej Symetrii a kwestia legalizacji eutanazji, „Etyka Praktyczna” 2011, nr 1, s. 77-86. Monti & al. [2010] – M. M. Monti, A. Vanhaudenhuyse, M. R. Coleman, M. Boly, J. D. Pickard, L. Tshibanda, A. M. Owe, S. Laureys, Willful Modulation of Brain Activity in Disorders of Consciousness, „The New England Journal of Medicine” 2010, vol. 364, nr 7, s. 579-589. Nietzsche [1905] – F. Nietzsche, Zmierzch bożyszcz, Warszawa 1905. Pietrzykowski [2010] – T. Pietrzykowski, Etyczne problemy prawa, Katowice 2010. Rachels [1980] – J. Rachels, Euthanasia, w: T. Regan (red.), Matters of Life and Death, Toronto 1980. Singer [2007] – P. Singer, Etyka praktyczna, przeł. A. Sagan, Książka i Wiedza, Warszawa 2007, s. 170-209. Stoffell [2001] – B. Stoffell, Voluntary Euthanasia, Suicide and Physician-Assisted Suicide, w: H. Kuhse, P. Singer (red.), A Companion to Bioethics, Oxford 2001.
GłównaPoczekalniaVideo TOP Generator Dodaj hopa Poprzedni Następny Znam z eutanazji 0 47 Kopiuj link Dodaj do ulubionych Dodaj do przyjaciół Dodano przez: kazik333333 Komentarze Zobacz również: Każda stara ma koleżankę z synem Każda stara ma koleżankę z synem dodano przez: gosia 2022-08-04 0 33 Kopiuj link Komentuj Dodaj do ulubionych Dodaj do przyjaciół Bezbłędnie podsumowane Bezbłędnie podsumowane dodano przez: djmaniek12 2022-08-04 0 59 Kopiuj link Komentuj Dodaj do ulubionych Dodaj do przyjaciół Awantura pomiędzy kanarem a Sebą - Awantura pomiędzy kanarem a Sebą - dodano przez: 2018-12-14 57 Kopiuj link Komentuj Dodaj do ulubionych Dodaj do przyjaciół Wandalizm Wandalizm dodano przez: pisanka 2022-08-04 0 24 Kopiuj link Komentuj Dodaj do ulubionych Dodaj do przyjaciół Pocieszające Pocieszające dodano przez: Kostek 2022-08-04 0 29 Kopiuj link Komentuj Dodaj do ulubionych Dodaj do przyjaciół Mądrego to aż miło posłuchać Mądrego to aż miło posłuchać dodano przez: froget 2022-08-04 0 31 Kopiuj link Komentuj Dodaj do ulubionych Dodaj do przyjaciół "Powstanie Warszawskie to wielkie cywilizacyjne zwycięstwo dobra nad złem" "Powstanie Warszawskie to wielkie cywilizacyjne zwycięstwo dobra nad złem" dodano przez: martin301 2022-08-04 0 47 Kopiuj link Komentuj Dodaj do ulubionych Dodaj do przyjaciół "Ale" "Ale" dodano przez: patrykkk 2022-08-04 0 39 Kopiuj link Komentuj Dodaj do ulubionych Dodaj do przyjaciół ... ... dodano przez: Smad 2022-08-04 0 34 Kopiuj link Komentuj Dodaj do ulubionych Dodaj do przyjaciół
znam to z eutanazji